W książce Ojcostwo, która ukazała się ostatnio na Słowacji w Wydawnictwie Dobrá Kniha, ojciec zajmuje się małżeństwem, rodzicami, dziećmi. Dlaczego te tematy dla ojca są ważne?

Od prawie dwudziestu lat udzielam rekolekcji ignacjańskich z prowadzeniem indywidualnym w różnej formie: w domach rekolekcyjnych, w seminariach, domach zakonnych. W czasie rozmów kierownictwa duchowego wiele osób, szczególnie ludzie młodzi, poruszają problemy związane z życiem rodzinnym, szczególnie często mówią o trudnych relacjach z matką i ojcem. Wielu, szczególnie wówczas, kiedy relacje te były naznaczone cierpieniem i krzywdą, doświadcza jakiegoś imperatywu wewnętrznego, by te bolesne doświadczenia z siebie wyrzucić. Wysłuchałem setek, by nie powiedzieć tysięcy opowiadań o trudnych relacjach dzieci z rodzicami, szczególnie zaś z ojcami.

Ci młodzi zaś, którzy wyszli w dobrych, dojrzałych rodzin i mieli dobre relacje z matką i ojcem, na ogół nie potrzebują opowiadać o miłości swoich rodziców, ponieważ miłość ta wydaje im się czymś tak naturalnym, jak codzienne jedzenie chleba. „Jakże mama, tata mogą nie kochać. To niemożliwe” – mówią ci, którzy byli kochani. A jednak mogą nie kochać. Daje temu świadectwo wielu ludzi zranionych przez własnych rodziców. Miłość w rodzinie, szczególnie miłość pomiędzy małżonkami, winna być dostępna dla dzieci, jak chleb, woda, powietrze.

Pierwsza jednak jest miłość pomiędzy rodzicami, a później miłość do dzieci. Wiele kobiet, popełnia wielki błąd, rzucając się ze swoją matczyną, niedojrzałą miłością na swoje dzieci, zaniedbując jednocześnie miłość do męża. Mężczyzna w takiej sytuacji, również z powodu niedojrzałości, szuka sobie innego obiektu miłości: może być nim kariera, praca, pieniądze, alkohol czy też inna kobieta. Wina w takiej sytuacji jest zwykle podzielona.

To właśnie z tych trudnych rozmów rodzi się moje pisanie o rodzinie, małżeństwie, wychowaniu dzieci i o ojcostwie. Zanim zaczniemy mówić o ojcostwie czy macierzyństwie, trzeba najpierw mówić o miłości narzeczeńskiej i małżeńskiej. Kiedy małżonkowie żyją jak pies z kotem, nie mogą być dobrymi rodzicami. Tylko dobry mąż może być dobrym ojcem, a dobra żona dobrą matką. Wielu autorów kościelnych pisze o duchowości kobiety. Niedawno w Rzymie widziałem w księgarni religijnej dziesiątki książek o duchowości kobiety, nie znalazłem jednak książek o duchowości mężczyzny. Książka Ojcostwo jest książką o duchowości mężczyzny – ojca.

Małżeńtwo i rodzina przeżywają obecnie kryzys. Co jest – zdaniem ojca – jego zadadniczym źródłem?

Odpowiedź na to pytanie jest bardzo złożona. Wielu autorów piszących o kryzysie rodziny, szczególnie z punktu widzenia religijnego, daje nieraz bardzo uproszczone, a przez to nieprawdziwe rozwiązania. Za obecną sytuację kryzysową małżeństwa i rodziny nie można obciążać jedynie samych małżonków czy też narzeczonych. Zbyt często księża w swoich konferencja i kazaniach oskarżają ludzi: samotne kobiety z dziećmi, rozwiedzione małżeństwa, rodziny przeżywające kryzys itp. Jeżeli ktoś wychował się w rodzinie rozbitej, skłóconej, wówczas jego pojęcie o rodzinie i małżeństwie jest niedojrzałe, niepełne, poranione. Takie osoby potrzebują wielkiej ludzkiej i duchowej pomocy.

Jeżeli jakiejś kobiecie czy mężczyźnie rozpadło się małżeństwo, to niewątpliwie jest tam wiele osobistej odpowiedzialności. Ale nie tylko. Chciałbym podkreślić tutaj jeden ważny czynnik – negatywny wpływ cywilizacji, którą Papież Jan Paweł II nazywa „cywilizacją rzeczy, a nie osób”. Ta cywilizacja jest nieżyczliwie nastawiona do rodziny i małeństwa. Jak zdrowa może być cywilizacja, które mówi, że aborcja jest „prawem każdej kobiety”? Cywilizacja, naznaczona wrogo do Boga i religii, będzie z zasady niszczyć rodzinę i małżeństwo. Jeżeli zrywa się więź z Bogiem, to zostaje zagrożona autentyczność wszystkich więzi międzyludzkich. Do czego człowiek odwoła się wówczas obiecując drugiemu miłość „aż do śmierci”? Kto każe mu być wierny jednej kobiecie czy mężczyźnie? Kto każe mu być dobrym ojcem czy matką? Bez Boga nie ma dobrych małżeństw i rodzin. Bardzo wyraźnie mówi o tym Papież i my powinniśmy też o tym mówić.

Czasami dziewczyny pytają mnie: Czy mogą wyjść za mąż za chłopaka, który mówi, że jest niewierzący? W takiej sytuacji doradzam: Rozeznaj bardzo uważnie, co to znaczy? Jeżeli bowiem chłopak dziś z egoizmu i lenistwa ludzkiego i duchowego mówi sobie, że jest niewierzący (niewiara bowiem – jak mu się wydaje – zwalnia go z życia wg zasad moralnych), to jutro z tego samego egoizmu i lenistwa zostawi Ciebie i twoje dzieci; miast szukać rozwiązania trudnych problemów, pójdzie po najmniejszej linii oporu, tak jak czyni to dzisiaj. Jeżeli zaś jego niewiara ma charakter poszukiwania prawdziwych wartości, jeżeli to jest człowiek „szlachetny”, otwarty, uczciwy wobec swojego sumienia, (choć jeszcze trudno mu uklęknąć przed Bogiem, ponieważ być może nie otrzymał wychowania religijnego), można mu zaufać.

Jeżeli chodzi o kryzys rodziny, nie bez winy – choć w ocenie tej winy nie należy przesadzać – jesteśmy i my księża, którzy przygotowanie do małżeństwa młodych traktujemy nieraz powierzchownie i zbyt formalnie. Wychowanie do życia małżeńskiego i rodzinnego, to jedną z najważniejszych zadań duszpasterstwa dzisiaj.

W czym ojciec upatruje nadzieje na dojrzałe ojcostwo i zdrowe, pełne rodziny?

Przede wszystkim w głębokich pragnieniach ludzkich. Pragnienie dobrego małżeństwa i rodziny nosi w sobie każde dziecko i każdy nastolatek. Uniwersytet Gdański w Polsce zrobił badania wśród młodzieży na temat rodziny. Osiemdziesiąt procent nastolatków mówiło, że pragnie założyć rodzinę, wziąć ślub w Kościele, wychowywać dzieci itd. I choć nie mają najlepszych przykładów we własnej rodzinie, to jednak noszą w sobie pragnienie miłości małżeńskiej i rodzinnej. Trudność polega jednak na tym, że ci sami młodzi w tej samej ankiecie w osiemdziesięciu procentach mówili, że akceptują kontakty przedmałżeńskie, antykoncepcję, rozwody, aborcje itp. Widać tutaj sprzeczność w zachowaniach i postawach młodych. Jak można mieć dobre małżeństwo, kiedy brakuje wierności już przed ślubem? Jak zbudować dobrą rodzinę, kiedy zabije się własne dziecko? Tym młodym ludziom trzeba mówić, że za dobre życie rodzinne i małżeńskie, trzeba zapłacić wysoką cenę. Trzeba pracować na dobre małżeństwo i rodzinę. Młodzi ludzie nie są wcale naiwni. Oni wiedzą, że dobre i piękne rzeczy kosztują. Cząsto jednak nie wiedzą, jak pracować, od czego zacząć. Musimy im pomóc.

Co ojca inspirowało do zajęcia się tematem ojcostwa?

Pisząc tę książkę myślałem o wielu wielu młodych, którzy prosili mnie o pomoc w swoich sprawach osobistych: duchowych, ludzkich, rodzinnych. Miałem świadomość, że szukali u mnie ojcowskiej pomcy; tej pomocy, której powinni byli im udzielić ich rodzeni ojcowie w okresie dzieciństwa i dorastania. Chłopak może nauczyć się być mężczyną tylko przy swoim ojcu. Dziewczyna może nauczyć się właściwych relacji do chłopów – mężczyzn, tylko w relacji z ojcem. Jeżeli takich relacji brak w okresie dzieciństwa i dojrzewania, wówczas w okresie nieco starszym, trzeba to jakoś nadrobić, uzdrowić wewnętrznie. Chłopcy, dziewczyny wychowane bez ojca lub w trudnych relacjach z ojcem, też mają szansę, ale muszą pracować wewnętrznie więcej, bardziej świadomie i zwiększym zaangażowaniem.

Dla kogo pisał Ojciec swoją książkę „Ojcostwo”?

Książka skierowana jest do szerokiego odbiorcy: do mężczyzn przygotowujących się do małżeństwa, do ojców wychowujących dzieci, do duszpasterzy, wychowawców, terapeutów. Szczególnie zaś polecam tę książkę nastoletnim młodym mężczyznom – niemal chłopcom, dla których relacje z ojcem są dziś bardzo trudne. Wzrastanie w niechęci, rozżaleniu czy tym bardziej w buncie wobec własnego taty jest dla nich zatruwaniem ich przyszłego ojcostwa. Aby być „dobrym” tatą jutro, trzeba dziś stawać się dobrym synem. Książka chce nauczyć dialogu nie tylko ojców z ich synami, ale także i synów z ich ojcami.

Co chciałby ojciec powiedzieć Czytelnikom książki „Ojcostwo” na Słowacji?

Chciałbym dać świadectwo: ojcostwo, to piękne i pełne przygód doświadczenie. Ktoś zapyta mnie: A cóż na ten temat może powiedzieć mężczyzna, który żyje w samotności przez ponad pięćdziesiąt lat i nie miał nigdy żony ani własnych dzieci. To prawda. Choć w ludzim sensie ojcostwa zakłada także fizyczne przekazanie życia, to jednak nie sprowadza się bynajmniej jedynie do tego faktu. Rezygnacja z własnej rodziny jest dla osoby żyjącej w celibacie brakiem i dlatego jest trudne.

Ale to właśnie dzięki „temu brakowi” i temu „trudowi”, głębiej i pełniej można rozumieć duchowy wymiar ojcostwa. Kiedy widzę na przykład, w jaki sposób niesprawiedliwy, lekceważący, upokarzający i krzywdzący ojcowie zwracają się do swoich dzieci, szczególnie do dorastających synów, myślę sobie (właśnie dlatego, że nie mam swoich własnych dzieci): „Ty głupcze. Nie wiesz, jaki posiadasz skarb. Masz własne dzieci. Masz takiego wspaniałego syna”. To właśnie ów brak pozwala mi z głębokim przekonaniem przypominać ojcom rodzin to, o czym mówił już Cyceron: „Ze wszystkich darów natury, cóż jest słodszego dla mężczyzny niż dar jego dzieci?” Moje doświadczenie kapłaństwa, to przede wszystkim doświadczenie duchowego ojcostwa. Raz bywa do doświadczenie pełne spokoju, harmonii, ludzkiej satysfakcji, innym razem przynosi napięcie, zmęczenie czy nawet zniechęcenie. Kiedy jako ojcowie (naturalni i duchowi) przeżywamy trudne chwile, zaczynamy dopiero rozumieć, że nasze dzieci nie do nie nas należą, ale Pana. Jezus mówi: Nikogo na ziemi nie nazywajcie waszym ojcem; jeden bowiem jest Ojciec wasz, Ten w niebie (Mt 23, 9).